post

Race dymne – produkt, który może służyć dobrym, jak i złym celom

Kibice mają różne sposoby na dowartościowanie swojego ulubionego klubu. Jedne są błyskotliwe i wyrafinowane, a inne wręcz przeciwnie. Niemniej ich wspólnym mianownikiem jest miłość i to głęboka do piłki nożnej.

W jaki sposób kibice manifestują swoją miłość do konkretnego klubu piłkarskiego?

Na pierwszym miejscu są czapeczki i proporczyki z herbem ukochanej drużyny. Równie często praktykuje się przyśpiewki, zagrzewające do boju klub piłkarski bliski sercu. Pisanie nazwy drużyny na fladze Polski to też częsty widok. Czasem wyrazem podziwu dla klubu jest też wygwizdywanie poczynań ich przeciwników. Nie jest to dość dystyngowany sposób, ale równie powszechny.

A co z racami dymnymi?

Race dymne to wbrew pozorom wcale nie tak częsty widok, jak próbuje nam to zasugerować prasa i telewizja. Raca dymna dla kibica puszczana jest jedynie z okazji podniosłych wydarzeń i wcale nie muszą mieć związek ze środowiskiem piłkarskim. Racę dymną dla kibica puszcza się jeszcze przy okazji na przykład 11 listopada, by upamiętnić fakt, że Polska odzyskała tego dnia niepodległość i suwerenność. Niemniej takie zwyczajne dymne race to najczęściej pokłosie kibicowskich zabaw.

Pół biedy, jeśli mają one spokojny i jednolity charakter. Gorzej, jeśli race dymne to wynik chuligańskich burd i zamieszek. Wtedy, zamiast cieszyć oko, race niszczą murawę i są powodem paniki i zamętu w stadionowych sektorach. Przez ich obecność ludzie tracą rozsądek, tratując się nawzajem- tylko po to, by jak najszybciej opuścić stadion.